W marcu 2023 roku razem z Elwirą zdobyliśmy wulkan Pico Viejo, który jest drugim pod względem wysokości szczytem Teneryfy. Ta mierząca 3135 m n.p.m. góra, położona na terenie Parku Narodowego El Teide charakteryzuje się ogromnym kraterem o średnicy 720 metrów. Ostatnia erupcja tego wulkanu miał miejsce w 1798 roku i trwała trzy miesiące. Była najdłuższą erupcją wulkaniczną spośród wszystkich udokumentowanych na Teneryfie. Ogromne ilości lawy, które spływały wtedy ze zboczy Pico Viejo pokrywają obecnie równinę Llano de Ucanaca.
Naszą wędrówkę tradycyjnie zaczęliśmy w Puerto de La Cruz skąd wynajętym samochodem pojechaliśmy drogą TF-38 w stronę parkingu Mirador de las Narices del Teide. W tym miejscu warto nadmienić, że po dłuższej przerwie zostało ponownie uruchomione połączenia autobusowe z Puerto de la Cruz do Parku Narodowego el Teide (linie 342 i 348). My jednak uznaliśmy, że samochód zapewni nam większą swobodę i elastyczność w działaniu stąd decyzja o skorzystaniu z usług miejscowej wypożyczalni. Kiedy dojechaliśmy na miejsce było jeszcze ciemno, a na parkingu oprócz naszego Hyundaia stał jeszcze tylko jeden samochód. Było to miłe zaskoczenie po naszych wcześniejszych doświadczeniach ze znalezieniem miejsca parkingowego przy szlaku na Pico del Teide. Samotny Anglik błąkał się w okolicach parkingu usiłując w ciemności znaleźć wejście na szlak. Na szczęście nas ominęły takie problemy. Zanim przygotowaliśmy się do drogi nad horyzontem pojawiło się już słońce i odnalezienie oznaczonego jako S9 szlaku nie sprawiło kłopotu. Początkowo szliśmy kamienistą ścieżką wzdłuż drogi TF 38 i dopiero po pokonaniu 1,5 kilometrowego dystansu skręciliśmy w prawo kierując się w głąb Parku Narodowego el Teide. W międzyczasie wkroczyliśmy na teren porośnięty pino canario czyli słynną sosną kanaryjską. To trudno palące się drzewo rośnie głównie na terenach powulkanicznych. Jest bardzo cenione na wyspie i stosuje się je w stolarstwie, budownictwie i tworzeniu elementów dekoracyjnych. Jest wykorzystywane m.in. do budowy sklepień w kościołach i pałacach, a także do konstrukcji słynnych kanaryjskich balkonów.
Po skręceniu w prawo zostawiliśmy za sobą zielone sosny i zaczęliśmy podchodzić lekko do góry prowadzącym wśród niskich krzewów szlakiem. Idąc taką drogą dotarliśmy do rozwidlenia szlaków S9 i S38. Do tego miejsca można także dotrzeć z oddalonego o 2,1 kilometra parkingu Mirador de Samara. Teraz czekał nas kolejny skręt w prawo, tym razem do niewielkiej zielonej doliny. Idąc prowadzącą po kamieniach ścieżką szybko pokonaliśmy dolinkę wyszliśmy na rozległe, powulkaniczne żwirowisko. W tym miejscu otworzyły się przed nami przepiękne widoki zarówno na masyw Gór Teno położonych na zachodnich krańcach Teneryfy jak i na południowe wybrzeże wyspy. Idąc dalej wygodną, wyraźnie odznaczającą się na tle wulkanicznego żwiru ścieżką po raz kolejny skręciliśmy w prawo i nabierając wysokości zaczęliśmy trawersować południowe zbocze wulkanu Pico Viejo.
Pod koniec trawersu nasz szlak połączył się z inna biegnąca od dołu ścieżką, a droga zaczęła już ostrzej piąć się do góry. Diametralnie zmienił się też krajobraz, z prowadzącej podczas trawersu wśród gęstych traw ścieżki znaleźliśmy się nagle na czarnym, wulkanicznym żwirowisku. Każdy kolejny krok powodował unoszenie się ogromnych tumanów kurzu osadzającego się na naszych twarzach i ubraniach. W tym momencie znaleźliśmy się też w strefie operowania słońca (do tej pory cały czas poruszaliśmy się w cieniu) w związku z czym nałożenie nakrycia głowy i użycie kremu stało się koniecznością. Pnąc się cały czas do góry minęliśmy dwa mniejsze kratery (co wcale nie znaczy, że były one małe). Ku naszemu zdziwieniu, w drugim z nich zauważyliśmy jeszcze pozostałości zeszłorocznego śniegu. Po pewnym czasie czarny żwir zamienił się w piaszczyste podłoże, po którym szliśmy jeszcze kawałek do góry. Po pokonaniu tego odcinka po raz kolejny zaczęliśmy trawersować zbocze krateru Pico Viejo. Na szczęście żwir i piasek, w którym zapadaliśmy się co chwila, zamienił się teraz w prowadzącą zakosami skalną ścieżkę. Kiedy za kolejnym zakosem naszym oczom ukazał się wierzchołek najwyższej góry Hiszpanii Pico del Teide, wiedzieliśmy, że i nasz szczyt jest już niedaleko.
Wkrótce stanęliśmy przy ogromnym, mierzącym 720 metrów średnicy kraterze Pico Viejo. Najwyższy punkt wulkanu był jednak oddalony o kolejne kilkanaście minut drogi, dlatego po krótkiej przerwie na zdjęcia i krótki posiłek ruszyliśmy dalej. Zeszliśmy kawałek do dołu, a następnie dobrze widoczną ścieżką doszliśmy do najwyższego punktu Pico Viejo. Tutaj zrobiliśmy sobie kolejną sesję zdjęciową oraz kilka minut zasłużonego wypoczynku po czym zaczęliśmy z powrotem schodzić w kierunku naszego punktu startowego czyli parkingu Mirador de las Narices del Teide.
Wracaliśmy tą samą drogą. Podczas powrotu słońce dawało się nam już mocno we znaki dlatego odetchnęliśmy z ulgą, kiedy w końcu znaleźliśmy się przy naszym wypożyczonym samochodzie. Z parkingu mogliśmy jeszcze raz spojrzeć na wierzchołek Pico Viejo. Podczas całej wspinaczki na szczyt i z powrotem na całej trasie spotkaliśmy raptem około dziesięciu innych turystów co było miłą odmianą w porównaniu z zatłoczonymi partiami szczytowymi el Teide. Myślę, że brak kolejki linowej (takiej jak na el Teide), był decydującym czynnikiem wpływającym na małą liczbę potencjalnych zdobywców Pico Viejo. Podczas naszego wejścia i całego pobytu na Teneryfie trafiliśmy na okres tzw. calimy czyli napływu fal ciepłego powietrza niosącego pył znad Sahary i zaburzającego widoczność. Zjawisko to jest też nazywane południową pogodą. Ze względu na wspomnianą calimę nie mogliśmy m.in. dostrzec ze szczytu Pico Viejo innych wysp archipelagu Kanarów co byłoby dodatkową „nagrodą” za zdobycie wulkanu. Ale był to mały mankament w czasie tego bardzo udanego dnia.