CESTA CEZ KNIHU NA SKRAJNEJ RZEŻUCHOWEJ TURNI – SIERPIEŃ 2014

Jedną z dróg, które zrobiliśmy wspólnie z Adamem Dębskim w ramach sierpniowego wyjazdu KW Lublin w 2014 roku, do Doliny Kieżmarskiej była Cesta cez knihu na Skrajnej Rzeżuchowej Turni (Vychodná Žeruchová Veža). Do spróbowania swoich sił na tej drodze zachęcało m.in. krótkie 40-minutowe podejście pod ścianę (od Chaty pri Zelonym Plesie – miejsca naszego noclegu). Drogę można zrobić w dwóch wariantach; krótszym trzywyciągowym albo w dłuższym i po dołożeniu jeszcze trzech wyciągów zakończyć akcję na Grani Rzeżuchowych Turni. Wybraliśmy drugą opcję- po zakończeniu drogi planowaliśmy przejść dalej granią do Skrajnej Rzeżuchowej Przełączki po czym zacząć schodzić w kierunku Wielkiego Białego Stawu.

Około siódmej rano wyruszyliśmy żółtym szlakiem z Chaty pri Zelonym Plesie w kierunku Jagnięcego Szczytu. Po dojściu do Doliny Jagnięcej skręciliśmy w prawo i idąc dalej ścieżką prowadzącą pomiędzy kosówkami dotarliśmy pod ścianę. Pierwszy wyciąg drogi został wyceniony na taternicką V-kę, ale w mojej ocenie był dużo łatwiejszy (żadnych trudności piątkowych nie napotkałem). Drugi wyciąg dawał dwie możliwości wyboru drogi: wariant skręcający trochę na lewo przez niewielką przewieszkę albo lekkie obejście przewieszki od prawej strony. Ja wybrałem pierwszą wersję pokonanie wspomnianej przewieszki zdecydowanie ułatwiły wbite w tym miejscu haki (dwa lub trzy). Idąc dalej nie napotkałem już większych trudności. Bez specjalnych przygód dotarłem do drugiego stanowiska, znajdującego się tuż pod charakterystycznym zacięciem przypominającym otwartą książkę. Tutaj na prowadzeniu zmienił mnie Adam, który pociągnął też dwa kolejne wyciągi, aż do szczytu Skrajnej Rzeżuchowej Turni (2080 m n.p.m.). 

Później poruszaliśmy się „dwójkowym” terenem na lotnej asekuracji (pomijając jeden krótki zjazd) dochodząc do Skrajnej Rzeżuchowej Przełączki (Predné Žeruchové Sedlo). Według przewodnika Paryskiego, z tego miejsca można już było łatwo zejść na dół, nad Wielki Biały Staw. Niestety książkowy opis zupełnie rozmijał się z rzeczywistością. W miejscu, gdzie miała być „kozia perć prowadząca systemem trawiastych zachodów”, była po prostu łąka bez żadnych wydeptanych ścieżek. Następnie trawersowaliśmy w lewo, aż dotarliśmy do dużego, piarżystego i kruchego żlebu. Nim bardzo ostrożnie (cały czas sypały się kamienie) zeszliśmy w dół. Następnie, przynajmniej według przewodnika, mieliśmy iść wyraźnie zarysowaną wśród kosówek ścieżką biegnącą równolegle do Rzeżuchowego Potoku i w ten sposób dotrzeć do Wielkiego Białego Stawu. Niestety udało nam się odnaleźć tylko strumień i kosówki, przez które przedzieraliśmy się następne dwie godziny. Ostatecznie jednak, cali w żywicy, dotarliśmy w końcu na szlak przy Wielkim Białym Stawie, a później z powrotem do schroniska.

Tekst: Michał Drożdż